12/26/2012

Boże Narodzenie





Pierwszy post z bożonarodzeniowego cyklu (choć to chyba za duże słowo, jak na 2 posty). Życzenia odrobinę spóźnione, ale liczą się chęci, prawda?

Dzisiaj prezentuję stroiki z nurtu, roboczo nazwanego przeze mnie, 'naturalistycznym'. Najprawdopodobniej jutro skompletuję drugi post, dla odmiany z kolorem srebrnym jako dominującym. Niestety mój aparat poczuł magię Świąt i działał bardzo kapryśnie, więc nie wszystkie zdjęcia są tak dobrej jakości, jakbym chciała. Mam nadzieję, że mimo to, coś tam dojrzycie.

Z prezentowanych dzisiaj wytworów:

Wieniec na drzwi (u nas wisi w przedpokoju na lustrze) – wykonany na podkładzie słomianym, z użyciem dużej ilości rafii naturalnej, owoców różny drobnokwiatowej i ostrokrzewu, a także liści mahonii.

Stroiki nr 1 i 2 – powstały na bazie świerkowych wieńców, na dekorację składają się: jemioła, mahonia, ostrokrzew, owoce róży drobnokwiatowej i dzikiej, szyszki sosnowe, żołędzie, gwiazdki anyżu, cynamon i słomiane ozdoby choinkowe. Uh, dużo tego było... chyba za dużo, ale miało być 'na bogato' ;).

Stroik nr 3 – nie 'naturalistyczny', ale w podobnej gamie kolorystycznej; tak samo jak 1 i 2, wykonany na bazie z wieńca świerkowego. Od razu się przyznam, że sztuczne mini-poinsecje, złota jemioła i czerwone szyszki już znajdowały się na nim w momencie kupna, jednak były rozmieszczone symetrycznie w 4 grupach, co sprawiało dość mizerne wrażenie; oderwałam wszystko, uzupełniłam bombkami, pozłoconymi żołędziami, cynamonem
i anyżem, liśćmi mahoni i owocami ostrokrzewu.



12/23/2012

Przepis ciotki Mound



Dzisiaj drobny przerywnik dla przedświątecznych przygotowań i porządków . Bostońskie ciasteczka idealne do herbaty. Nie kojarzcie ich jednak ze słynnym bostońskim parzeniem herbaty, bo raczej nie mają one nic z nim wspólnego (choć oczywiście nie mogę mieć pewności ze względu na brak danych xD). 

Czy w obecnych czasach ktoś jeszcze ma zwyczaj celebrowania podwieczorków? Pytam nie bez powodu. Przepis na te cynamonowe ciasteczka pochodzi bowiem z książki Elaine i Kelly Crawford  Kuchnia z Zielonego Wzgórza: Przepisy L.M. Montgomery, stanowiącej zbiór starych kanadyjskich receptur, z których korzystała słynna pisarka w czasach, gdy podwieczorki stanowiły ważny element życia towarzyskiego. Ważny, o ile nie najważniejszy! Jaki to piękny rytułał. I pewnie niejedną ciekawą historię można było wyłuskać z takich popołudniowych rozmów (w swojej idealistycznej wizji pomijam myśl, że głównie służyły one plotkom
i błachym pogaduchom). Można chyba trochę pozazdrościć Anglikom ich przywiązania do five o'clock. 

Myślę, że jeszcze nie raz przedstawię tutaj przepisy pochodzące z tej niezwykłej książki kucharskiej, a na razie pozostawiam Was z szczegółową instrukcją na ten bostoński, aromatyczny smakołyk.




 

P.S. Szykujcie się na potężny post bożonarodzeniowy!


12/16/2012

Przedświąteczny rytuał


8 dni do Wigilii. Ostatni moment, żeby napisać i wysłać kartki z bożonarodzeniowymi życzeniami, jeśli mają dotrzeć na czas. Wiem, że to tradycyjne, wręcz staroświeckie podejście, ale SMS czy e-mail, choćby nie wiadomo jak wymyślny, nigdy nie będzie tym samym co własnoręcznie napisana kartka. Przynajmniej dla mnie. (Tak samo jak e-booki nigdy, ale to nigdy, nie zastąpią mi prawdziwych, papierowych książek.) Otwieranie koperty, zapach, faktura papieru to źródła czysto fizycznych doznań. Fragment przedświątecznego rytuału. Nawet wszędobylski brokat ma wtedy swój urok.

Chwyciłam więc pióro, nożyczki oraz klej i przygotowałam świąteczne kartki dla najbliższych przyjaciół i rodziny. Te, które widzicie na zdjęciach, wyjątkowo wręczę osobiście koleżankom ze studiów i mam nadzieję, nie żadna z nich nie zajrzy tutaj do wtorku ;).



Jako mały bonus pyszne kakao, bo po ciężkiej pracy należy się nagroda. 













 



12/14/2012

Łowcy roślin jak gwiazdy rock'a

Powrót iście jak z zaświatów. Zdecydowanie muszę popracować nad systematycznością umieszczania postów. Niedługo święta, w poniedziałek wybieram się na giełdę kwiatową i mam nadzieję na udane łowy bożonarodzeniowe, a co za tym idzie: późniejszą lawinę postów.

Tymczasem kolejny post z serii książkowej, a na warsztacie: Łowcy roślin autorstwa Michael'a Tyler Whittle. Po raz pierwszy czytałam tę książkę już parę lat temu, gdy przypadkowo natknęłam się na nią w osiedlowej bibliotece, a ostatnio wróciłam do niej przygotowując pracę na zajęcia. Zagłębiłam się
w lekturze  i zachwyciłam ponownie.
 



Zdecydowanie nie jest to podręcznik do historii, wypełniony datami i suchymi faktami. Chyba adekwatniejszym określeniem jest powieść przygodowa. Dodajmy, bardzo wciągająca powieść przygodowa, której bohaterowie mogliby bez problemu zawstydzić Indian'a Jones'a. Jakie to były niezwykłe postacie! Botanikomaniacy, niebieskie ptaki, szaleńcy, wybitne indywidualności. Lordowie i synowie kamieniarzy. Wyruszali w najdalsze rejony świata by w ekstremalnych warunkach, narażając życie i zdrowie zdobyć drogocenne okazy. Często przez lata niedoceniani, gdy w końcu nastał dla nich czas chwały i zaszczytów, nie potrafili odnaleźć się w społeczeństwie, w spokojnym życiu pozbawionym adrenaliny. Ostatecznie  życie często kończyli zbyt wcześnie, w tajemniczych, makabrycznych niekiedy okolicznościach.

Książka pełna jest smaczków, anegdot. Momentami ma się wrażenie, że autor jakby zapomniał, że pisze o postaciach sprzed wieków lub choćby dziesięcioleci. Unika niepotrzebnego zadęcia, nadmiernej nobilitacji, nie przypina łatek "botanicznych męczenników". Ukazuje łowców w nieszablonowy sposób, wyłuskuje to co w  ich życiorysach najciekawsze i (nie ukrywajmy) najbardziej kontrowersyjne, piórem maluje ich portrety, jakby ci byli idolami, gwiazdami rock'a.

Całość daje do myślenia. Pośród tysięcy botaników, naukowców zamkniętych w czterech ścianach swoich laboratoriów, ze swoimi lupami i zielnikami, łowcy roślin przemierzający tysiące kilometrów naprawdę zadają się być bohaterami szczególnie wartymi upamiętnienia. Gwiazdami.

Polecam!



P.S. Załączyłam kilka ze slajdów z moimi ulubionymi łowcami. Praca była „oficjalna”, na zaliczenie, więc ma dość formalny charakter, jednak mam
nadzieję, że Was to nie zniechęci.

Zainteresowanym polecam także stronę: http://www.plantexplorers.com