1/21/2013

Blue Monday




Według precyzyjnych obliczeń dr Arnall'a, opartych na warunkach meteorologicznych, psychologicznych i ekonomicznych, mamy dzisiaj tzw. Blue Monday. Najbardziej depresyjny dzień w roku. Do wiosny daleko, noworoczne postanowienia znowu spaliły na panewce, a poświąteczny
debet na koncie wcale nie poprawia humoru. Także centymetrowa warstwa lodu, pokrywająca każdy cm2 powierzchni świata wokół, nie pomaga. Niefortunnie (a może właśnie szczęśliwie?), dzisiaj obchodzimy także Dzień Babci i, co szczególnie miłe dla mnie – imieniny Agnieszek.

W związku z tym, w ramach inwestycji w dobry nastrój, zakupiłam zwiastuny wiosny w postaci cebulek narcyzów Tête-à-Tête. Pozbyłam się ich oryginalnych plastykowych doniczek, ubrudziłam ręce ziemią i od razu poczułam się lepiej. Teraz, gdy tylko będę mieć dosyć wszechobecnej bieli wystarczy, że spojrzę na parapet. 

Zdjęcia robiłam rano, a w chwili obecnej – kilka godzin później, widzę już optymistycznie żółte płatki wychylające się z pękających pąków. Cudne!
 






P.S. Pamiętajcie o życzeniach i kwiatach dla swoich Babć, a jutro o uhonorowaniu Dziadków (dla nich możecie wymyślić jakiś sympatyczny substytut kwiatów;) )!





1/20/2013

Audrey



We all have within us a need to create beauty.
And we all can in a garden, however small.
It is this need which has written the history of gardens.


Wszyscy mamy w sobie potrzebę tworzenia piękna.
I wszyscy możemy: w ogrodach, nieważne jak małych.
To tym pragnieniem napisana została historia ogrodów.

– Audrey Hepburn


Dzisiaj mija 20 lat od śmierci Audrey Hepburn. Gwiazdy kina, ikony mody. Działaczki humanitarnej i Ambasadorki Dobrej Woli UNICEF'u.

Może wyda Wam się dziwnym, że wspominam o Niej właśnie tutaj, w końcu nie jest to blog modowy, a tym bardziej portal poświęcony kinematografii. Jednak być może nie wiecie, że Audrey była znana również ze swojego zamiłowania do ogrodnictwa. Zaskoczeni? Jakby to nie wystarczyło, swojej pasji dała upust wiosną i latem 1990 roku, realizując serię dokumentalnych programów Gardens of the World with Audrey Hepburn. Właśnie na ten program natknęłam się w zeszłym roku, całkiem przypadkowo, uprawiając zapping (prozaiczne skakanie po kanałach). I dzisiaj chciałam napisać właśnie o nim.




Jest to krótki cykl poświęcony wyjątkowym ogrodom prywatnym i publicznym. W każdym z ośmiu odcinków omówiony został inny aspekt ogrodnictwa (historyczny, estetyczny itp.) bądź odrębny styl ogrodowy. Mimo szerokiego wachlarza poruszanych tematów, wszystko spaja wyjątkowy wdzięk i elegancja, z jakimi opowiada o nich, już wtedy sześćdziesięcioletnia, zdobywczyni Oscara.

Hepburn w czasie realizacji serii odwiedziła siedem krajów (począwszy od ojczystej Holandii, a na Japonii kończąc). Wybór ogrodów był ogromnym wyzwaniem i, jak przyznaje aktorka, już na wstępie naznaczony był rozczarowaniem. Zadaniem niewykonalnym bowiem byłoby ukazanie wszystkich ogrodów, które na to zasługują. Ostatecznie wraz z Penelope Hobhouse (znaną pisarka książek poświęconych ogrodnictwu i projektantką ogrodów)
oraz Elvin'em McDonald'em (również pisarzem, autorem m.in. Garden makes a house a home) wybrano 17 lokalizacji. W tym zaszczytnym gronie znalazły się m.in. holenderski The Keukenhof Garden (Ogród Kuchenny), japoński ogród Saiho-Ji, włoska Villa Gamberia, ogród Claude Monet'a
(Claude Monet’s Giverny), francuski ogród różany a-Roseraie de L’Haÿ-les-Roses czy angielskie Tintinhull House i Chilcombe Garden.





Spacerująca po tych pięknych, ukwieconych ogrodach Audrey jest czarująca (i wiecznie młoda, zwłaszcza duchem!). Emanuje od niej harmonia i spokój, które udzielają się każdemu, kto poświęci choćby kwadrans na seans. W spojrzeniu, którym obdarza otaczające ją dzieła natury (oraz ludzkich rąk), widoczna jest ogromna pasja i umiłowanie piękna, połączone z dużą dozą wiedzy fachowej. 

Myślę, że ani wielbicieli talentu Audrey, a tym bardziej miłośników ogrodnictwa nie muszę specjalnie namawiać na zapoznanie się z tym niezwykłym cyklem. Szczególnie teraz, gdy za oknem zima, a w ogrodzie można co najwyżej strzepywać śnieg z żywopłotów. 



P.S. Tutaj znajdziecie stronę poświęcona programowi: <klik>. Wiem, że w ostatnich latach powstał box DVD z wszystkimi odcinkami, jednak o ile dobrze się orientuję nie jest dostępny w Polsce. Tutaj możecie obejrzeć odcinek o ogrodach różanych <klik klik> i ogrodach formalnych <klik klik klik> w wersji anglojęzycznej .

1/17/2013

Wanted

 
Ten wątły kwiatek nam, ludziom, użyczy
Mocy zabójczej równie jak leczniczej:
Jego aromat bowiem zdrowiu sprzyja,
Kropelka soku – na miejscu zabija”

William Shakespeare, Romeo i Julia 
(tłum. Stanisław Barańczak)



Dzisiaj  smakowity (i jakże krwisty!) kąsek dla miłośników kryminałów. Botaniczny odpowiednik powieści Agathy Christe, którego bohaterami są jednostki niebezpieczne i nieobliczalne... Wyrafinowani zabójcy i bezduszni truciciele. Mordercy doskonali i ich niczego nieświadome ofiary.

Zbrodnie roślin; chwast który zabił matkę Abrahama Lincolna i inne botaniczne okropieństwa Amy Stewart to książka szalenie interesująca. Za tym,
nie ukrywajmy, odrobinę tabloidowym tytułem, skrywa się zbiór fascynujących historii. Zadziwiających i mrożących krew  w żyłach. Czytając, raz po raz, odnosi się wrażenie, że trzyma się w rękach kartotekę wykradzioną z zapomnianej policyjnej szuflady. Kryminalne akta napisane żywym i barwnym językiem, w których rośliny sportretowano jak przestępców. Począwszy od nieprzyjemnych, lecz w gruncie rzeczy niegroźnych, rzezimieszków (takich,
co najwyżej podrapią i ukłują), poprzez typów winnych wysypkom czy wymiotom, a skończywszy na prawdziwych bossach, odpowiedzialnych za śmierć milionów.

Oczywiście niektórzy zbrodniarze są doskonale znani: pokrzyk wilcza jagoda, tojad, oleander... Nie wspominając nawet o tytoniu czy krzewie koki. Istnieje jednak szerokie grono roślin na pozór niegroźnych, które swoją niewinną aparycją mogą łatwo uśpić naszą czujność. Ot, choćby niepozorne konwalie
czy urokliwe ostróżki. Zaintrygowani?


Warto w tym miejscu wspomnieć także o wyjątkowej urodzie tej niewielkiej książki. Za jadowicie zieloną okładką znajdziecie przepiękne akwatinty autorstwa Briony Morrow-Cribbs. Każda z ilustracji to małe dzieło sztuki. Połączenie precyzji w przedstawieniu morfologii z niezwykłym wyczuciem
kreski i doskonałą kompozycją. Zachwycające.


P.S. I cytując autora tekstu na obwolucie: "Strzeżcie się tulipanów!"