7/12/2013

Żelazowa Wola




Dawno mnie tutaj nie było. Nawał nowych obowiązków (staż absolwencki) i pisanie pracy magisterskiej pochłania sporo czasu i energii życiowej, szczególnie gdy chce się każdy tydzień dzielić między Kraków i Warszawę. Do tego wykańczanie domu: malowanie ścian, wybieranie podłóg...
Istny zawrót głowy. Postanowiłam jednak być konsekwentna i publikować do października choć jeden post miesięcznie. Szczególnie, że tylko tutaj mogę pisać tak jak lubię najbardziej. Prace naukowe rządzą się własnymi prawami: słownictwo powinno być precyzyjnie i profesjonalnie, z kolei krótkie publikacje w ogólnopolskich portalach ogrodniczych mają swoje wytyczne... Zdania mają być krótkie i dynamiczne. Z dużą ilością czasowników w trybie dokonanym i najlepiej w formie rozkazującej. Trzeba zapomnieć o wyszukanych epitetach i generalnie pisać tak, jakby grupą docelową były 10latki... Nachalne to bardzo i trochę prostackie. A ja tak lubię zdania podrzędnie złożone!

Jednak ambitnie, prócz praktykowania, pobyt w stolicy wykorzystać chcę do tego by pozwiedzać tutejsze parki i ogrody. Wiosną byłam w Łazienkach,
a tym razem odwiedziłam Centrum Chopinowskie w Żelazowej Woli.


Centrum Chopinowskie to unowocześniony w 2010 roku obiekt (a raczej zespół obiektów) połączony z założeniem parkowym, w którym znajduje się dom urodzenia Chopina. Nowe budynki i park zaprojektowane zostały przez pracownię Bolesława Stelmacha i trzeba przyznać, że prezentują się znakomicie. Skala obiektów nie przytłacza i nie dominuje otoczenia. Wnętrza są jasne, przestronne i z ciekawymi detalami. Widać ile trudu włożono w starnne wykończenie. Z kolei dworek znajdujący się wśród parkowej zieleni pierwotnie był jedynie niepozorną oficyną – dopiero w latach 30stych XX wieku nadano mu obecny sielankowy charakter (wszytsko to dzięki staraniom Towarzystwa Przyjaciół Domu Chopina oraz działającego w Sochaczewie Komitetu Chopinowskiego). W tym okresie powstało także modernistyczne założenie parkowe zaprojektowane przez cenionego wówczas architekta Franciszka Krzywdę-Polkowskiego. Niestety przez lata zarówno dworek, jak i park niszczały. Obecnie możemy zwiedzać park po gruntownej rewaloryzacji i dostosowaniu go do celów muzeum.



3.Widok frontowy fot. bazawiedzy.chopin2010.pl 4.Tył budynku 5.Schody terenowe w otoczeniu funkii 6.Róże 7.Widok na taras, gdzie latem odbywają się koncerty.

Ideą pierwotnego założenia było stworzenie „parku-pomniku” dla wybitnego polskiego kompozytora. Tę koncepcję w swojej pracy postanowili kontynuować współcześni architekci. Starannie pogodzono estetykę elementów historycznych z infrastrukturą niezbędną dla turystów. Powstały nowe pawilony niemal całkowicie przeszklone od strony parku i otwierające się na jego malowniczą zieleń. Zadbano o małą architekturę, a samo zwiedzanie parku wzbogacono w elementy muzyczne – w określonych punktach, korzystając z przewodnika audio, rozbrzmiewają najsłynniejsze utwory Chopina. Nie brakuje miejsc wyjątkowo urokliwych: starych altan, mostków przewieszonych nad rzeką, cienistych zakątków. W założeniu znalazło się także miejsce na amfiteatr nad stawem, gdzie latem odbywają się koncerty plenerowe.




1.Nowoczesna mała architektura 2.Starannie pielęgnowane trawniki 3.Fragment dużej grupy paproci 4.Widok na staw i starą lipę 5.Jeden z mostków dla spacerowiczów, w głębi widoczny pomost 6.Fragment rabaty przy tarasie 7.Murowana altana.

Pochwalić należy także dobór roślin i ich rozmieszczenie. Zachowano i otoczono opieką najstarsze drzewa, w dużych grupach posadzono kilkadziesiąt tysięcy nowych bylin (funkii, paproci, lawendy) tworzących malownicze plamy barw przy wypielęgnowanych trawnikach.

Całość zachwyca. Jedyny minus jaki dostrzegłam, to istna plaga komarów, która skutecznie przyspieszała zwiedzanie parku i uniemożliwiała wypoczynek nad stawem.

Cena wstępu do muzeum i parku:
Bilet normalny: Park i muzeum 23 zł , Park 7 zł
Bilet ulgowy: Park i muzeum 14 zł , Park 4 zł


5/26/2013

Dzień Matki



 ...a dla Mamy polne kwiaty, bo czasami taki bukiet zebrany podczas wspólnego spaceru znaczy więcej niż najwymyślniejsza (i najdroższa) kompozycja
z kwiaciarni. W rolach głównych: jaskier ostry (Ranunculus acris) i jastrun właściwy (Leucanthemum vulgare).

P.S. Mam nadzieję, że wszyscy pamiętaliście dzisiaj o uhonorowaniu Waszych Mam :)

4/29/2013

Kuchenna taca



Dzisiaj niewiele tekstu, za to sporo obrazków. Przedstawaim kilka przydatnych w kuchni ziół (i kiełków), które  często wykorzystuję do uatrakcyjnienia codziennych posiłów. Enjoy!















4/22/2013

Upcykling w ogrodzie




<1 klik>  <2 klik>  <3 klik>  <4 klik>  <5 klik>  <6 klik>  <7 klik>  <8 klik>  <9 klik>




Dzisiaj obchodzimy w Polsce Dzień Ziemi. Dzień, w którym wymieniając zużyte baterie i puste butelki PET na sadzonki pelargonii i malutkie żywotniki poprawiamy sobie eko-samopoczucie, a dzieci pod karnym wzrokiem nauczycieli zbierają śmieci zalegające na terenie szkoły od jesieni
(albo i od zeszłorocznej wiosny).

Nie da się ukryć, że myślenie ekologiczne nie jest naszą mocną stroną. Trochę (mam nadzieję) zmieni to, obecnie bardzo krytykowana, nowa 'ustawa śmieciowa', która narzuca obowiązek segregacji odpadów także w blokach. Może wtedy ludzie zobaczą ogrom śmieci, które każde polskie gospodarstwo domowe produkuje i bezrefleksyjnie wrzuca do zsypu. Może zobaczą także potencjał jaki kryje się w niektórych odpadach i to, że przy odrobinie pomysłowości i wysiłku (nielubiane słowo) mogą zyskać nie tylko nowe życie oraz nową funkcję, ale i zyskać na wartości.

W tym miejscu dochodzimy do tematu dzisiejszego wpisu, czyli upcyclingu (upcyklingu). Od recyklingu, czyli „wprowadzaniu do ponownego obiegu”, proces upcyklingu różni się tym, że uzyskane produkty mają wyższą rangę ('wchodzą na wyższy poziom/obieg'). Co to znaczy? Przedmioty, którym przypisać można etykietę 'upcycled' charakteryzują się (lub charakteryzować się powinny) wysoką jakością mimo tego, że zostały wyprodukowane z surowców pochodzących z recyklingu. Te wysokogatunkowe wyroby często zasługują na miano prawdziwych dzieł sztuki rzemieślniczej i stanowią pochwałę ludzkiej kreatywności i zaradności.

Terminu 'upcykling' pierwszy raz użyto w 1994 roku, a jego autorem jest Reiner Pliz, który dostrzegł problem recyklingu jakim jest obniżanie wartości i jakości produktów otrzymanych w wyniku tego procesu (nazwał go wówczas 'downcyclingiem'), a przez to marnowanie potencjału jaki dają surowce wtórne.

<1 klik>  <2klik>  <3 klik>  <4 klik>  <5 klik>  <6 klik>



<1 klik>   <2 klik>  <3 klik>  <4 klik> 


Zachęcam by pooglądać przykłady upcyclingu, żeby zrozumieć 'naocznie' o co w tym wszystkim chodzi oraz żeby zaczerpnąć garść (albo dwie)  inspiracji. Być może dzięki temu, zanim wyrzucicie graty z piwnicy spojrzycie na nie świeżym okiem i wymyślicie dla nich nowe zastosowanie.

Wyszukałam kilkanaście przykładów wykorzystania upcyklingu w tworzeniu elementów małej architektury i wyposażenia ogrodów. Internet jest ich pełen. Dużo miejsca poświęca się 'materiałowi wyjściowemu' jakim są palety. Nieprzypadkowo, bo można z nich zrobić prawie wszystko: począwszy od regału na książki, poprzez narożną ogrodową kanapę, na organizerze narzędzi skończywszy. Nie brakuje również przeróbek starych mebli, ceramiki, butelek szklanych i plastykowych... Możliwości upcyklingowania wydają się być ograniczone wyłącznie przez naszą pomysłowość. 


P.S. Post dedykowany jest Żanecie, która pieprwsza powiedziała mi, że coś takiego jak upcykling w ogóle istnieje, a raczej, że 'to-to' tak właśnie się fachowo nazywa :D Tnx!
  
 


4/02/2013

Maria Sibylla Merian




Dokładnie 336 lat temu we Frankfurcie nad Menem przyszła na świat Maria Sibylla Merian. Kobieta o niezwykłym talencie i wyjątkowym spojrzeniu
na świat. Przyrodniczka, malarka, artystka. Prekursorka entomologii – uznawana za jedną z pierwszych badaczek (i badaczy w ogóle) zajmujących
się tą najliczniejszą grupą spośród królestwa zwierząt. Obiektami jej zainteresowania były głównie motyle, które z resztą zapoczątkowały jej życiową pasję, jaką było uwiecznianie owadów w malarskiej postaci i poznawanie tajemnic ich metamorfoz. Warto podkreślić, że w XVII wieku, gdy żyła, obowiązującym przekonaniem było, że owady to twory nieczyste, diabelskie, które początek życia biorą z gnijącej materii i brudu. Zainteresowanie owadami świadczyło więc o nie lada odwadze i umiejętności porzucenia utartych schematów myślenia na rzecz, cechującej każdego prawdziwego naukowca, ciekawości prawdziwej natury rzeczy.

Maria swój niewątpliwy talent malarski odziedziczyła po ojcu Mateuszu Merianie – wydawcy i grafiku, ale najprawdopodobniej nie mniejszą rolę odegrał jej ojczym Jakub Marella – malarz kwiatów, szkolony przez Georga Flegela (twórcę martwych natur). Także swoje dorosłe życie Maria związała z przedstawicielem artystycznej profesji: malarzem Johann'em Andreas'em Graff'em. Nawet jako mężatka i matka dwóch córek kontynuowała swoje badania i prace malarskie. Ponadto projektowała wzory haftów i udzielała lekcji rysunku, co prócz podbudowania domowych finansów dodatkowo
otorzyło jej drzwi do najznamienitszych ogrodów i domów ówczesnej elity.


Jej pierwsza książka Neues Blumenbuch (Nowa książka o kwiatach, 1675) powstała na podstawie uważnych obserwacji gąsienic motyli i roślin, na których żerowały, natomiast wydana 4 lata później Der Raupen wunderbare Verwandlung und sonderbate Blumennahrung (Cudowna przemiana gąsienicy i jej szczególne pożywienie kwiatowe, 1679) skupiała się już głównie na analizie kolejnych stadiów rozowoju larw motyli.


Z sukcesem wydawniczym nie szło niestety w parze szcęście w życiu osobistym: Maria i jej mąż rozwiedli się w 1685 roku. Wówczas badaczka przeniosła się do Holandii (najpierw do zamku Waltha, a następie do Amsterdamu), gdzie nawiązała liczne kontakty z tamtejszymi przyrodnikami
oraz po raz pierwszy, za pośrednictwem kolekcji zgromadzonych w oranżeriach i wolierach, zetknęła się z bogactwem fauny
i flory Ameryki Południowej.


Zaowocowało to jej późniejszym wyjazdem do Surinamu, holenderskej kolonii w północno-wschodniej części Ameryki Południowej, możliwym dzięki stypendium ufundowanym przez władze miasta Amsterdam. Podczas swojej dwuletniej podróży, w której towarzyszyła jej młodsza z córek, Dorothea, Maria przemierzała kolonię ze szkicownikiem, w którym uwieczniała występujące tam zwierząta i roślinność. Niestety w 1701 roku 54letnia już wtedy badaczka zachorowała na malarię i zmuszona była niezwłocznie powrócić do Holandii. Ostatecznie wyprawa zaoowocowała publikacją kolejnej książki: Metamorphosis insectorum Surinamensium, której jednak niezwykle wysoka jakość wykonania, a co za tym idzie cena, ograniczyła grono czytelników.


W 1715 roku Maria przeszła udar, w wyniku którejgo została cześciowo sparaliżowana. Zmarła dwa lata później w wieku 70 lat. Pośmiertnie wydana została kolekcja jej prac Erucarum Ortus Alimentum et Paradoxa Metamorphosis.


Maria Sibylla Merian prócz ogromnej ilości ilustacji owadów i roślin, pozostawiła po sobie ogromny dorobek naukowy. W swoich badniach kierowała się prowadzonymi bezpośrednio obserwacjami, co wówczas było iście rewolucyjnym postępowaniem. Pisała swoje książki w ojczystym języku, nie “naukową” łaciną, co zwiększyło liczbę czytelników i przyczyniło się do rozpropagowania entomologii jako nauki. Odkryła wiele nieznanych dotąd gatunków roślin i zwiarząt, a opracowana przez nią klasyfikacja motyli i ciem jest wciąż aktualna. Jej prace uznawane są obecnie za dzieła sztuki i stanowią cenną zdobycz dla kolekcjonerów na całym świecie.

http://specialcollections.library.wisc.edu



http://specialcollections.library.wisc.edu

http://loveisspeed.blogspot.com
http://haberciniz.biz


http://loveisspeed.blogspot.com
http://loveisspeed.blogspot.com