3/10/2013

Na wodzie









Miałam ostatnio okazję spędzić trochę czasu w Warszawie. Nie był to długi pobyt, więc nie zdążyłam zobaczyć choćby połowy z tego co zobaczyć chciałam (choćby Ogrodu na dachu Biblioteki UW, Ogrodu Saskiego czy Parku w Wilanowie). Udało mi się jednak, korzystając z wczesnowiosennego słońca, pospacerować parę godzin po Łazienkach Królewskich. To powstałe w XVIII wieku z inicjatywy króla Stanisława Augusta Poniatowskiego założenie parkowe stanowi (a z pewnością stanowić powinno) obowiązkowy punkt podczas wizyty w Warszawie i grzechem w moim ogrodniczym mniemaniu byłoby opuszczenie tej pozycji w planie zwiedzania.


Budowa parku rozpoczęła się w 1764 roku, kiedy król odkupił od spadkobierców marszałka Lubomirskiego Ujazdów (łącznie z Zamkiem i Łaźnią).
Tereny te miały służyć mu za letnią rezydencje pod miastem, a architektem, któremu powierzono zadanie jej zaprojektowania był Dominik Merlini.
Pod jego kierownictwem zbudowano tzw. Biały Domek i przekształcono Łaźnię na Pałac na Wodzie (inaczej Pałac na Wyspie, widoczny na dużej fotografii), który wraz z Amfiteatrem (projektu Jana Chrystiana Kamsetzera) stanowi centralny punkt parku.

Urzekające są także inne budowle wpisane w plan parku: Stara Pomarańczarnia, usytuowana na wzniesieniu wśród drzew nad stawem Świątynia Sybilli (pierwsze zdjęcie, drugi rząd), XIXwieczna Palmiarnia projektu A.A. Loewe i J. Orłowskiego (detal widoczny na pierwszym zdjęciu w górnym rzędzie) wokół której przechadzają się dumne pawie... Nie sposób opisać tutaj wszystkiego z należytą dokładnością! [wszystkich zainteresowanych szczegółowym opisem historii
i topografii parku zapraszam tutaj i tutaj].


Grafika na podstawie obrazu z portalu www.warsisawa.pl


Muszę przyznać, że mimo niezbyt wdzięcznej pory roku, park Łazienkowski zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Nie ukrywam, że jako rodowita krakowianka byłam nastawiona sceptycznie do warszawskich „atrakcji”. Nie urzekł mnie ani Zamek Królewski (perła w koronie myśli konserwatorskiej/rekonstrukcyjnej) ani Pałac Kultury czy Stadion Narodowy. Jednak park Łazienkowski w pełni zaspokoił moje wymagania,
co do reprezentacyjności polskiej stolicy. Chyba nie mamy w Krakowie równie pięknego parku, a z całą pewnością parku równie dobrze zadbanego. To może nieistotne dla większości zwiedzających i nawet nie zwrócą na to uwagi, ale mnie od razu rzuciły się w oczy starannie zabezpieczone na zimę bukszpany, pieczołowicie wręcz oczyszczone z trawy misy wokół drzew (jakiego nakładu pracy to wymaga!), nisko przystrzyżone trawniki, wyścielone gałęziami kwietniki i baseny... i eleganckie toalety (wiem, może to głupie, ale podczas kilkugodzinnego spaceru łazienka jest równie istotnym punktem co najświetniejszy zabytek, a jej stan lub brak potrafi zrujnować niekiedy całe dobre wrażenie).

Z całą pewnością powrócę tam przy następnej wizycie. Może na przełomie maja i czerwca, żeby zobaczyć Pałac w otoczeniu kwitnących rododendronów? Oby.



Tutaj małe co nieco do posłuchania. To oni byli powodem mojej wycieczki do stolicy: Mumford&Sons - Thistle & Weeds Dzięki Basiu za tę  wyprawę!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz