12/29/2012
12/26/2012
Boże Narodzenie
Pierwszy post z bożonarodzeniowego
cyklu (choć to chyba za duże słowo, jak na 2 posty). Życzenia
odrobinę spóźnione, ale liczą się chęci, prawda?
Dzisiaj prezentuję stroiki z nurtu,
roboczo nazwanego przeze mnie, 'naturalistycznym'. Najprawdopodobniej
jutro skompletuję drugi post, dla odmiany z kolorem srebrnym
jako dominującym. Niestety mój aparat poczuł magię Świąt
i działał bardzo kapryśnie, więc nie wszystkie zdjęcia są
tak dobrej jakości, jakbym chciała. Mam nadzieję, że mimo to, coś
tam dojrzycie.
Z prezentowanych dzisiaj wytworów:
Wieniec na drzwi (u nas wisi w
przedpokoju na lustrze) – wykonany na podkładzie słomianym,
z użyciem dużej ilości rafii naturalnej, owoców różny
drobnokwiatowej i ostrokrzewu, a także liści mahonii.
Stroiki nr 1 i 2 – powstały na bazie
świerkowych wieńców, na dekorację składają się: jemioła,
mahonia, ostrokrzew, owoce róży drobnokwiatowej i dzikiej, szyszki
sosnowe, żołędzie, gwiazdki anyżu, cynamon i słomiane ozdoby
choinkowe. Uh, dużo tego było... chyba za dużo, ale miało być
'na bogato' ;).
Stroik nr 3 – nie 'naturalistyczny',
ale w podobnej gamie kolorystycznej; tak samo jak 1 i 2, wykonany na
bazie z wieńca świerkowego. Od razu się przyznam, że sztuczne
mini-poinsecje, złota jemioła i czerwone szyszki już
znajdowały się na nim w momencie kupna, jednak były
rozmieszczone symetrycznie w 4 grupach, co sprawiało dość mizerne
wrażenie; oderwałam wszystko, uzupełniłam bombkami, pozłoconymi
żołędziami, cynamonem
i anyżem, liśćmi mahoni i owocami ostrokrzewu.
i anyżem, liśćmi mahoni i owocami ostrokrzewu.
12/23/2012
Przepis ciotki Mound
Dzisiaj drobny przerywnik dla
przedświątecznych przygotowań i porządków . Bostońskie
ciasteczka idealne do herbaty. Nie kojarzcie ich jednak
ze słynnym bostońskim parzeniem herbaty, bo raczej nie mają one nic z nim wspólnego (choć oczywiście nie mogę mieć pewności ze względu na brak danych xD).
Czy w obecnych
czasach ktoś jeszcze ma zwyczaj celebrowania podwieczorków? Pytam
nie bez powodu. Przepis na te cynamonowe ciasteczka pochodzi bowiem z książki
Elaine i Kelly Crawford Kuchnia z Zielonego Wzgórza:
Przepisy L.M. Montgomery, stanowiącej zbiór starych
kanadyjskich receptur, z których korzystała słynna pisarka
w czasach, gdy podwieczorki stanowiły ważny element życia
towarzyskiego. Ważny, o ile nie najważniejszy! Jaki to piękny rytułał. I pewnie niejedną ciekawą historię można było wyłuskać z takich popołudniowych rozmów (w swojej idealistycznej wizji pomijam myśl, że głównie służyły one plotkom
i błachym pogaduchom). Można chyba trochę pozazdrościć Anglikom ich przywiązania do five o'clock.
i błachym pogaduchom). Można chyba trochę pozazdrościć Anglikom ich przywiązania do five o'clock.
Myślę, że jeszcze nie raz
przedstawię tutaj przepisy pochodzące z tej niezwykłej
książki kucharskiej, a na razie pozostawiam Was
z szczegółową instrukcją na ten bostoński, aromatyczny
smakołyk.
P.S. Szykujcie się na potężny
post bożonarodzeniowy!
12/16/2012
Przedświąteczny rytuał
♪♫ DO POSŁUCHANIA White Christmas,Have Yourself a Merry Little Christmas i Let it snow by Frank Sinatra ♪♫
8 dni do Wigilii. Ostatni moment, żeby
napisać i wysłać kartki z bożonarodzeniowymi
życzeniami, jeśli mają dotrzeć na czas.
Wiem, że to tradycyjne, wręcz staroświeckie podejście,
ale SMS czy e-mail, choćby nie wiadomo jak wymyślny,
nigdy nie będzie tym samym co własnoręcznie napisana
kartka. Przynajmniej dla mnie. (Tak samo jak e-booki nigdy, ale
to nigdy, nie zastąpią mi prawdziwych, papierowych
książek.) Otwieranie koperty, zapach, faktura papieru to źródła
czysto fizycznych doznań. Fragment przedświątecznego rytuału.
Nawet wszędobylski brokat ma wtedy swój urok.
Chwyciłam więc pióro, nożyczki oraz
klej i przygotowałam świąteczne kartki dla najbliższych
przyjaciół i rodziny. Te, które widzicie na zdjęciach,
wyjątkowo wręczę osobiście koleżankom ze studiów i mam
nadzieję, nie żadna z nich nie zajrzy tutaj
do wtorku ;).
Jako mały bonus pyszne kakao,
bo po ciężkiej pracy należy się nagroda.
12/14/2012
Łowcy roślin jak gwiazdy rock'a
Powrót
iście jak z zaświatów. Zdecydowanie muszę popracować
nad systematycznością umieszczania postów. Niedługo święta,
w poniedziałek wybieram się na giełdę kwiatową i mam
nadzieję na udane łowy bożonarodzeniowe, a co za
tym idzie: późniejszą lawinę postów.
Tymczasem
kolejny post z serii książkowej, a na warsztacie: Łowcy
roślin autorstwa Michael'a Tyler Whittle. Po raz pierwszy
czytałam tę książkę już parę lat temu,
gdy przypadkowo natknęłam się na nią w osiedlowej
bibliotece, a ostatnio wróciłam do niej przygotowując pracę
na zajęcia. Zagłębiłam się
w lekturze i zachwyciłam ponownie.
w lekturze i zachwyciłam ponownie.
Zdecydowanie nie jest to podręcznik do historii, wypełniony datami i suchymi faktami. Chyba adekwatniejszym określeniem jest powieść przygodowa. Dodajmy, bardzo wciągająca powieść przygodowa, której bohaterowie mogliby bez problemu zawstydzić Indian'a Jones'a. Jakie to były niezwykłe postacie! Botanikomaniacy, niebieskie ptaki, szaleńcy, wybitne indywidualności. Lordowie i synowie kamieniarzy. Wyruszali w najdalsze rejony świata by w ekstremalnych warunkach, narażając życie i zdrowie zdobyć drogocenne okazy. Często przez lata niedoceniani, gdy w końcu nastał dla nich czas chwały i zaszczytów, nie potrafili odnaleźć się w społeczeństwie, w spokojnym życiu pozbawionym adrenaliny. Ostatecznie życie często kończyli zbyt wcześnie, w tajemniczych, makabrycznych niekiedy okolicznościach.
Książka
pełna jest smaczków, anegdot. Momentami ma się wrażenie, że autor jakby zapomniał, że pisze o postaciach sprzed wieków lub
choćby dziesięcioleci. Unika niepotrzebnego zadęcia, nadmiernej
nobilitacji, nie przypina łatek "botanicznych męczenników". Ukazuje łowców w nieszablonowy sposób, wyłuskuje to co w ich życiorysach najciekawsze i (nie ukrywajmy) najbardziej
kontrowersyjne, piórem maluje ich portrety, jakby ci byli
idolami, gwiazdami rock'a.
Całość daje do myślenia. Pośród
tysięcy botaników, naukowców zamkniętych w czterech ścianach
swoich laboratoriów, ze swoimi lupami i zielnikami, łowcy
roślin przemierzający tysiące kilometrów naprawdę zadają się być bohaterami szczególnie wartymi upamiętnienia. Gwiazdami.
Polecam!
P.S.
Załączyłam kilka ze slajdów z moimi ulubionymi łowcami. Praca
była „oficjalna”, na zaliczenie, więc ma dość
formalny charakter, jednak mam
nadzieję, że Was to nie zniechęci.
nadzieję, że Was to nie zniechęci.
Zainteresowanym polecam także stronę: http://www.plantexplorers.com
Subskrybuj:
Posty (Atom)