12/14/2012

Łowcy roślin jak gwiazdy rock'a

Powrót iście jak z zaświatów. Zdecydowanie muszę popracować nad systematycznością umieszczania postów. Niedługo święta, w poniedziałek wybieram się na giełdę kwiatową i mam nadzieję na udane łowy bożonarodzeniowe, a co za tym idzie: późniejszą lawinę postów.

Tymczasem kolejny post z serii książkowej, a na warsztacie: Łowcy roślin autorstwa Michael'a Tyler Whittle. Po raz pierwszy czytałam tę książkę już parę lat temu, gdy przypadkowo natknęłam się na nią w osiedlowej bibliotece, a ostatnio wróciłam do niej przygotowując pracę na zajęcia. Zagłębiłam się
w lekturze  i zachwyciłam ponownie.
 



Zdecydowanie nie jest to podręcznik do historii, wypełniony datami i suchymi faktami. Chyba adekwatniejszym określeniem jest powieść przygodowa. Dodajmy, bardzo wciągająca powieść przygodowa, której bohaterowie mogliby bez problemu zawstydzić Indian'a Jones'a. Jakie to były niezwykłe postacie! Botanikomaniacy, niebieskie ptaki, szaleńcy, wybitne indywidualności. Lordowie i synowie kamieniarzy. Wyruszali w najdalsze rejony świata by w ekstremalnych warunkach, narażając życie i zdrowie zdobyć drogocenne okazy. Często przez lata niedoceniani, gdy w końcu nastał dla nich czas chwały i zaszczytów, nie potrafili odnaleźć się w społeczeństwie, w spokojnym życiu pozbawionym adrenaliny. Ostatecznie  życie często kończyli zbyt wcześnie, w tajemniczych, makabrycznych niekiedy okolicznościach.

Książka pełna jest smaczków, anegdot. Momentami ma się wrażenie, że autor jakby zapomniał, że pisze o postaciach sprzed wieków lub choćby dziesięcioleci. Unika niepotrzebnego zadęcia, nadmiernej nobilitacji, nie przypina łatek "botanicznych męczenników". Ukazuje łowców w nieszablonowy sposób, wyłuskuje to co w  ich życiorysach najciekawsze i (nie ukrywajmy) najbardziej kontrowersyjne, piórem maluje ich portrety, jakby ci byli idolami, gwiazdami rock'a.

Całość daje do myślenia. Pośród tysięcy botaników, naukowców zamkniętych w czterech ścianach swoich laboratoriów, ze swoimi lupami i zielnikami, łowcy roślin przemierzający tysiące kilometrów naprawdę zadają się być bohaterami szczególnie wartymi upamiętnienia. Gwiazdami.

Polecam!



P.S. Załączyłam kilka ze slajdów z moimi ulubionymi łowcami. Praca była „oficjalna”, na zaliczenie, więc ma dość formalny charakter, jednak mam
nadzieję, że Was to nie zniechęci.

Zainteresowanym polecam także stronę: http://www.plantexplorers.com













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz