Zazwyczaj
nie obchodzę Halloween, choć wizja darmowych łakoci i bezkarnego
przebierania się za Królową Śniegu albo wiedźmę
jest wielce kusząca. Postraszyć też dobra rzecz (w rozsądnych ilościach oczywiście). Nie mniej kuszące są też dekoracje
przygotowywane na tę okazję. Przeglądąc
portale o dekorowaniu, można odnieść wrażenie, że Amerykanie mają na tym punkcie prawdziwą obsesję! Oczywiście nie brakuje plastykowego kiczu,
ale stosunkowo łatwo znaleźć prawdziwe perełki: gustowne, stylowe i oczywiście straszne. Polecam wrzucić w wyszukiwarkę hasło 'Martha Stewart Halloween'. Od razu widać, że nad niektórymi stylizacjami pracuje sztab profesjonalistów ;).
portale o dekorowaniu, można odnieść wrażenie, że Amerykanie mają na tym punkcie prawdziwą obsesję! Oczywiście nie brakuje plastykowego kiczu,
ale stosunkowo łatwo znaleźć prawdziwe perełki: gustowne, stylowe i oczywiście straszne. Polecam wrzucić w wyszukiwarkę hasło 'Martha Stewart Halloween'. Od razu widać, że nad niektórymi stylizacjami pracuje sztab profesjonalistów ;).
I choć
Halloween to do bólu amerykańskie święto, w Polsce jest
coraz bardziej zauważalne (szczególnie w sklepach i klubach).
Mojej przekornej naturze jednak o wiele bardziej odpowiada
rodzima tradycja mrocznych Dziadów. Aż się w głowie kolebie
wyuczone w szkole „Głucho wszędzie, ciemno wszędzie... Co to
będzie...? Co to będzie...?”
Ale,
ale... Postanowiłam poddać się chwilowej 'amerykanizacji'
i przygotować małą halloween'ową aranżację (choć widać
wyraźne wpływy 'złotej, polskiej jesieni'). Jeszcze przed
pierwszymi opadami śniegu, zebrałam (nomen omen na cmentarzu)
przebarwione liście klonu i dębu czerwonego, żołędzie
i szyszki modrzewia. Wieniec z gałęzi kupiłam w zeszłym
roku na Boże Narodzenie na giełdzie za 8zł (!),
ale warto było zainwestować, bo jest to rzecz
wielokrotnego użytku. Niektóre liście pozwijałam, inne ułożyłam
w tzw. różyczki, inne po prostu odpowiednio
pozaginałam.Od razu dodam, że pistolet z klejem
na gorąco to wspaniały wynalazek, niezbędny przy
realizacji takich pomysłów. Wieniec jest monochromatyczny,
ale takie było założenie.
Miał być bardzo jesienny. Nie chciałam żadnych zielonych ani kwiatowych dodatków.
Miał być bardzo jesienny. Nie chciałam żadnych zielonych ani kwiatowych dodatków.
Żeby było jednak halloween'owo samo to by nie wystarczyło. Znalazłam więc szablon nietoperza, wydrukowałam, wycięłam (jak widać posłużyły mi do tego nożyczki do skórek), „odbiłam” na sztywnym, czarnym kartonie i znowu wycięłam. Gotowe nietoperze umocowałam na nitkach.
Nie
obeszło się także bez dyń. Nie odważyłam
się jednak na wycinanie w nich wzorów. Same w sobie
są tak ładne i klimatyczne, że chyba nie było
sensu. Dodatkowo, dzięki temu wciąż mogą się nadać na zupę.
P.S.
Debiutu doczekał się mój nowy ozdobny dziurkacz 'rogowy'.
Prawda, że uroczy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz