10/27/2012

Oznaczeni


Dziś post nie dość, że krótki, to na dodatek (przynaję się bez bicia) przygotowany już parę tygodni temu, gdy trawa za oknem była jeszcze świeża i zielona. Jednak bez obaw, temat jest wciąż aktualny, bo tyczy się roślin doniczkowych, którym jesień i zima nie straszne.

Skusiłam się kiedyś w sklepie pewnej znanej szwedzkiej marki meblowej na zakup z kategorii 'ogrodniczej'. Za śmieszną kwotę 2zł kupiłam komplet małych, metalowych tabliczek do opisywania roślin. Oczywiście zaraz po odejściu od kasy uświadomiłam sobie, że do niczego nie są mi one potrzebne. Nie mam inspektu, nie produkuję rozsady, nie mam ani jednej grządki (jeszcze!). Myślałam i myślałam jak je wykorzystać, a etykietki leżały i „nabierały mocy”.

W końcu doszłam do wniosku, że w ramach ćwiczenia podpiszę wszystkich moich zielonych 'podopiecznych'. Nie było z tym szczególnie dużo pracy: trochę wycinania, klejenia, przeglądania książek, a miło znać swoich doniczkowych współlokatorów po imieniu.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz